Izrael wznawia ataki na Gazę po oskarżeniach wobec Hamasu o złamanie rozejmu
Izrael wznowił ataki na Strefę Gazy po oskarżeniu Hamasu o naruszenie zawieszenia broni. W wyniku działań zbrojnych zginęło kilkudziesięciu Palestyńczyków oraz dwóch izraelskich żołnierzy. Pomoc humanitarna została czasowo wstrzymana, jednak obie strony deklarują dalsze przestrzeganie kruchego rozejmu.
W niedzielę izraelskie siły zbrojne przeprowadziły najintensywniejszą od tygodnia falę nalotów na cele w Strefie Gazy. Decyzja o wznowieniu działań nastąpiła po incydencie, w którym – według izraelskiego wojska – palestyńscy bojownicy ostrzelali izraelskich żołnierzy stacjonujących w rejonie Rafah, w południowej części enklawy. W wyniku ataku zginęło dwóch żołnierzy. Izrael uznał ten incydent za "rażące naruszenie rozejmu" i rozpoczął serię odwetowych uderzeń.
Według izraelskiego komunikatu, celem ataków były pozycje Hamasu, szyby tunelowe oraz inne struktury wojskowe w całej Strefie Gazy. Wojsko poinformowało również o ostrzale grupy osób, które – jak podano – próbowały przekroczyć linię zawieszenia broni w północnej części terytorium. Premier Benjamin Netanjahu oświadczył, że Izrael nie pozostawi "żadnych naruszeń rozejmu bez odpowiedzi" i polecił swoim siłom "stanowcze działania wobec zagrożeń ze strony Hamasu".
Ministerstwo Zdrowia w Gazie przekazało, że w niedzielnych nalotach zginęły co najmniej 44 osoby. Z kolei izraelskie władze poinformowały o czasowym wstrzymaniu dostaw pomocy humanitarnej do enklawy, tłumacząc to względami bezpieczeństwa i trwającymi operacjami wojskowymi. Decyzja ta wzbudziła obawy o pogłębienie kryzysu humanitarnego w regionie. Według izraelskich źródeł, pomoc ma zostać wznowiona po zakończeniu bombardowań, choć pierwotnie zapowiadano jej zawieszenie "do odwołania".
Hamas odrzucił izraelskie oskarżenia, twierdząc, że nie był świadomy żadnych działań zbrojnych w rejonie Rafah. W oświadczeniu skrzydła militarnego ugrupowania stwierdzono, że utracono kontakt z bojownikami w tym obszarze już kilka miesięcy temu. Równocześnie przedstawiciel Hamasu, Izzat al-Rishq, oskarżył Izrael o "ciągłe łamanie warunków zawieszenia broni" oraz o "fabrykowanie pretekstów" w celu uzasadnienia kolejnych ataków.
W niedzielę do Kairu przybyła delegacja Hamasu, która – jak podano – ma monitorować wdrażanie rozejmu wraz z mediatorami i innymi ugrupowaniami palestyńskimi. Porozumienie o zawieszeniu broni, wynegocjowane wcześniej przy znaczącym udziale administracji Donalda Trumpa, pozostaje jednak wyjątkowo kruche. Niedzielna eskalacja była najpoważniejszym testem dla tego układu od momentu jego wejścia w życie.
To już kolejny incydent w ostatnich dniach, który wystawił na próbę rozejm między Izraelem a Hamasem. W piątek izraelskie siły ostrzelały pojazd w północnej Gazie, zabijając dziewięć osób – w tym czworo dzieci – jak poinformowały lokalne służby ratunkowe. Obie strony, mimo wzajemnych oskarżeń o prowokacje, deklarują chęć utrzymania rozejmu. Sytuacja w regionie pozostaje jednak napięta, a obserwatorzy międzynarodowi ostrzegają, że każdy kolejny incydent może doprowadzić do całkowitego załamania kruchego porozumienia.